Ich praca wśród śmieci

30 marca 2008 2 przez

Zjawiają się na starych rowerach, czasem starym samochodem. To zawodowi śmietnikowi szperacze. Pierwsi szperacze zjawiają się na wysypisku wczesnym rankiem. Ruszają na hałdę by wygrzebywać to co w śmieciach jest cenne.

Pracują po kilkanaście godzin, do zmroku. Nie ważne czy jest deszcz, czy jest mróz. Tylko wtedy mogą zarobić na życie, a często też na utrzymanie swoich rodzin.

Oprócz stałych pracowników składowiska odpadów w Kozodrzy są jeszcze oni. Ci oni to śmietniskowi szperacze. Jest ich tyle samo, co etatowej załogi. W Kozodrzy znaleźli swój sposób na życie. To zbieranie śmieci. Śmieciowa góra jednak okazała się kiedyś szperaczom nieżyczliwa. Prawdopodobnie zabrała jednego z nich.

Nie z przypadku
Szperaczem nie może być byle kto. Nie można stanąć na śmietniskowej bramie i powiedzieć – będę szukał, wpuście mnie! Dyrekcja wprowadziła ostre zasady bezpieczeństwa już wiele lat temu. Chcesz pracować, to musisz być legalnym robotnikiem, chyba takie motto przyświecało zarządowi. Mężczyźni muszą posiadać aktualne legitymacje ubezpieczeniowe. Jeśli są pijani na wysypisko nie wejdą. Muszą się też meldować na bramie. Sprawdza ich osoba obsługująca wagę. Szperacze u wagowego zostawiają legitymacje, kończąc pracę się po nie zgłaszają. To sposób by ich policzyć i mieć pewność, że wszyscy wyszli ze składowiska.

Dźwięk śmieci sygnałem
Kolejna śmietniskowa zasada to – chcesz zarobić, musisz być pierwszy. Zjawiają się gdy tylko pojawi się pierwsza śmieciarka. Dźwięk zrzucanych odpadów jest tam specyficzną syreną. Jak wygląda praca szperacza? Najpierw odkładają to co najcenniejsze. Czyli aluminium i metale kolorowe, plastik szkło. To cieszy najbardziej zarząd wysypiska. Bo w ten sposób prowadzona jest prawie idealna segregacja odpadów. Nic, co da się sprzedać, odzyskać w śmieciowej górze nie zostanie. Szperacze wybiorą każdy przedmiot, bo w końcu robią na siebie. Ale interesują ich także i wyrzucone ubrania, saszetki czy torby. Bo może kryją się w nich cenne przedmioty. Ktoś, kiedyś znalazł w ciuchach kilkaset złotych. Miał wtedy niezłe święto. A najlepiej sprawdzać te śmieciarki, które jadą aż z Rzeszowa. Duże i bogate miasto, to nawet na śmieciach można najwięcej zarobić.

Technologia
Szperanie na wysypisku to nie chaotyczne działania, a usystematyzowana i ciężka praca. Szperacze mają swoje specjalne wyposażenie. To najczęściej drewniane kija zakończone metalowymi hakami. To nimi rozgrzebują śmieci. Przeraźliwy smród w niczym nie przeszkadza. Mówi się, że potrafią na śmieciowej górze zjeść kanapkę, jeśli ją mają… Sprzedaż śmieci też nie odbywa się na zasadzie chybił – trafił. W Kozodrzy już wiele lata obowiązuje praktycznie ten sam system wypłacania pieniędzy szperaczom. Każdego dnia wieczorem zjawia się na składowisku pracownik firmy zajmującej się recyklingiem. Waży przygotowane przez szperaczy worki. Wylicza sumę i przekazuje gotówkę. Ile? W ciągu miesiąca nawet tysiąc złotych się uzbiera na jedną osobę. Wielu z nich nie szuka nawet normalnej pracy. Rekordzista przychodzi na wysypisko już kilkanaście lat.

Góra go zabrała
Niektórzy mówią na składowisko w Kozodrzy góra śmieciowa. Rok temu ta góra, prawdopodobnie zabrała jednego ze szperaczy. 43-letni Zbigniewa O. mieszkaniec Ocieki, zaginął na terenie wysypiska w Kozodrzy. – Zaginięcie zgłosiła jego matka. Mężczyzna wyszedł z domu w godzinach rannych i jeszcze tego dnia około południa był widziany na terenie wysypiska. Znaleziono pozostawione tam przez niego rzeczy, w tym rower i kurtkę – informowała ropczycka policja. Policjanci i strażacy do późnych godzin nocnych, przy wykorzystaniu psów policyjnych i ratowniczych ze stowarzyszenia STORAT przeszukiwali teren wysypiska. Następnego dnia, od samego rana ponad 90 policjantów, niemal 40 strażaków, przy wykorzystaniu 5 psów przeszukiwało teren nie tylko wysypiska w Kozodrzy ale i jego okolice w promieniu kilku kilometrów. Policjanci dotarli też do wszystkich osób, które mogły ostatnio widzieć Zbigniewa O. Pracownicy wysypiska, przy użyciu specjalistycznego sprzętu przekopali warstwy śmieci, wszystko po to aby odnaleźć zaginionego. Ale jego tam nie było… Ze składowiska raczej nie wyszedł, musiałby to ktoś zauważyć, musiałby wiedzieć o tym pracownik bramy. – Góra go zabrała, trudno odnaleźć cokolwiek w tych śmieciach… – komentowali niektórzy mieszkańcy okolic śmietniska.
Przemysław Cynkier

News odzyskany z archiwalnej wersji.