Znów straszy na drodze do Rzeszowa

6 czerwca 2007 2 przez

Zakrwawiona dziewczynka, wyglądająca jak ofiara wypadku, pojawia się kierowcom w Biesiadce. Kilka kilometrów wcześniej, kierowcy spotykali na poboczu żołnierza – widmo. Trasa Mielec – Rzeszów zamienia się w drogę strachu.

Kolejna nieprawdopodobna, a zarazem przerażająca, historia obiegła Mielec. W lecie pisaliśmy o duchu żołnierza Armii Czerwonej, który rzekomo straszy w pobliżu kapliczki, na granicy Mielca, przy drodze z Mielca do Rzeszowa. Teraz, na tym samym odcinku drogi ma pojawiać się inna zjawa.

Historyczna droga
Droga z Mielca do Kolbuszowej i dalej Leżajska lub Rzeszowa ma bogatą historię, a szczególnie jej 10 kilometrowy odcinek z Mielca do Przyłęku, przez Lasy Cyranowskie i tak zwane Góry Biesiadczańskie. To teren działań wojennych, frontu, obozów pracy i poligonów. Teren obfitujący w różne historie i legendy, o często smutnych czy tragicznych historiach. A teraz miejsce, które najczęściej słynie z… tragicznych wypadków drogowych. Głośno o tej drodze zrobiło się latem tego roku.

Przebiega przez drogę
Jeden z naszych czytelników opowiada o dziwnym spotkaniu gdy wracał nocą do Mielca z wyprawy w góry. Mówił, że zaczynało świtać. – Dojeżdżałem do kapliczki. Ktoś przy niej musiał być wieczorem bo paliła się jakaś świeca. Na drodze było pusto, więc jechałem na długich światłach. Nagle słup światła został przerwany. Wyglądało to tak, jakby ktoś mi przebiegł przez drogę. Zatrzymałem się, rozglądałem, ale nikogo nie było – relacjonuje mężczyzna. Inne relacje mówią o szarych lub czarnych postaciach wyłaniających się na poboczu. Jednak gdy kierowcy dojeżdżają do miejsc, gdzie widzą te tajemnicze osoby… ich tam nie ma. Postacią, która przebiegła przez drogę, miał być duch żołnierza Armii Czerwonej, który chciał, strzelając z pistoletu, zniszczyć kapliczkę. Kula odbita od budowli zraniła strzelca, który prawdopodobnie pozostawiony na drodze zmarł.

Chciał pomóc…
Teraz od ust do ust w Mielcu powtarzana jest inna historia o duchu na tej drodze. Tym razem w tak zwanej Biesiadce. To pagórkowaty leśny teren, niegdyś wieś wysiedlona przez wojsko, później obóz pracy dla żydówek i poligon. Właśnie w tym rejonie mielczanin, brat jednego z mieleckich nauczycieli licealnych, miał przeżyć dziwne spotkanie. Na drodze, po zmroku, zobaczył zakrwawioną dziewczynę. Prosiła o pomoc. Był przekonany, że to ofiara wypadku, chciał jej pomóc. Gdy zatrzymał samochód i wysiadł… dziewczynki nie było. Nie było też żadnego wypadku. Zszokowany odjechał. Rzekomo nie on jeden spotkał tą dziewczynkę.

Co tym razem?
Znowu duch! Znowu straszy! To hasła, które szybko rozpowiadane były w Mielcu. Mało możliwe, by dziewczynka, widziana tak wyraźnie, przewidziała się wielu kierowcom, chyba, że… to był niesmaczny żart. Według niektórych to ofiara jakiegoś wypadku drogowego, o którym już zapomniano. Inni wskazują jednak na wojenną historię tego miejsca i obóz żydówek. Być może, któraś z więźniarek miała tam pod opieką swoją córkę, która zginęła w obozie. A jej duch teraz błąka się, szukając pomocy…

WIZ

News odtworzony z archiwalnej strony.